wtorek, 6 sierpnia 2024

           Zamek Riegersburg cieszy się opinią jednego z najpopularniejszych celów wycieczek w Styrii, nie tylko ze względu na swoje imponujące położenie, ale także ze względu na znajdujące się tu muzeum zamkowe, które przybliża zwiedzającym jego historię, muzeum broni prezentujące 400-letnią historię wojskowości regionu oraz muzeum czarownic. Na wystawie prezentowane są prawnie dozwolone narzędzia tortur i metody egzekucji. Jak to było z tymi czarownicami ? Teoretycznie o bycie czarownicą lub czarownikiem mogła zostać pomówiona każda osoba żyjąca w czasach wczesnonowożytnych. Wiara w ich realność była bowiem powszechna. W praktyce ofiarami oskarżeń i procesów padały przede wszystkim kobiety. Największy proces czarownic w Styrii odbył się w latach 1673-1675 w Feldbach. Oskarżonych zostało około 100 osób, w tym trzech pastorów i żona administratora Riegersburga.Głównym podejrzanym był pastor z Hatzendorfu, Gregor Agricola, który zmarł w areszcie przed wydaniem wyroku – pisze Helfried Valentinitsch w książce "Czarownice i czarodzieje w Styrii". W tym czasie w niektórych wioskach eksterminowano całe rodziny. Głównymi kozłami ofiarnymi byli ludzie, którzy nie dostosowali się do powszechnej normy. Było też niebezpiecznie, jeśli ktoś zdobył popularność, bo w tamtych czasach bardzo szybko denuncjowano z zemsty i zazdrości. A najpóźniej w trakcie bardzo żenującego przesłuchania za sprawą tortur, większość przyznawała się do wszystkiego, co sąd chciał usłyszeć. Wśród oskarżonych znalazła się Katharina Paldauf z Fürstenfeld, żona zarządcy zamku Riegersburga, która stała się powszechnie znana jako "kwiatowa czarownica", ponieważ według przekazów udało jej się wyhodować kwiaty, które kwitły zimą. W aktach sprawy nie znaleziono jednak na to żadnych dowodów, jednak wiosną 1675 r. została nazwana przez zaprzyjaźnionego piekarza z Riegersburga czarownicą, siewczynią gradu i złej pogody, a także oskarżono ją, że wzięła udział w sabacie czarownic. Te niejasne i niemożliwe do udowodnienia oskarżenia wystarczyły już w owym czasie, w rozgrzanej histerii przesądów, aby zostać aresztowanym i oskarżonym o czary. Bo burze niewątpliwie się zdarzały. Krawcowa, która również została oskarżona o czary, oskarżyła Katharinę o zabicie jednego z jej dzieci i wrzucenie go do zamkowej studni. Kobietę zamknięto więc w osławionej "piwnicy czarownic" starego Feldbacher Tabor (fortyfikacja wokół kościoła) i przesłuchano. Początkowo Katharina Paldauf zaprzeczyła wszelkim oskarżeniom, nawet  w trakcie tortur. Dopiero później, gdy była już kompletnie załamana, wymieniła kilka osób, które również brały udział w spotkaniach czarownic. Wśród nich byli pastorzy z Fehring, Hartmannsdorf i Paldau oraz nieżyjący już główny pastor z Riegersburga Zirkelius. W sierpniu 1675 r. "Kwiatowa Czarownica" została przywieziona do Riegersburga  i dalsze jej losy nie są do końca jasne, ponieważ część akt procesu zaginęła. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że została spalona na stosie 23 września 1675 roku. Ze względu na jej wysoką pozycję społeczną mówi się, że otrzymała "ulgę". Została najpierw zabita, a następnie spalona.









   16-letnia Maria Pauer była jedną  z ostatnich czarownic, które zostały publicznie spalone na stosie w diecezji salzburskiej. Dziewczyna mieszkała w domu swojego pracodawcy, kowala Altingera. Zeznania świadków mówiły o nadzwyczajnych wydarzeniach. Okiennice otwierały się i zamykały samoczynnie. Na schodach słychać było kroki. Kowalskie młoty, ciężarki, gruz ceglany, gwoździe podkowiaste i żołędzie fruwały dookoła, bez wyraźnego powodu. Wkrótce została oskarżona o konszachty  z diabłem. 27 stycznia 1749 roku została przeniesiona do izby czarownic w ratuszu w Mühldorfie. Cela ta zachowała się w nienaruszonym stanie i można ją zwiedzać. Jest to ciemne i nieogrzewane pomieszczenie o wymiarach 2,80m. na 3m. Następnie Maria zostaje przewieziona do Salzburga, dlatego, że procesy czarownic podlegały jurysdykcji kościelnej. Podczas gdy w izbie czarownic w Mühldorfie była nietknięta, to w Salzburgu zastosowano tortury, aby ostatecznie wymusić na niej wyznanie, że jest zależna od złego wroga. Efektem torur i przerażających odpowiedzi na 557 pytań , które okazały się dla niej zgubne, został ogłoszony przez Sąd Sprawiedliwości w Salzburgu wyrok : "Skazana kobieta ma zostć stracona mieczem  za ohydne złe uczynki, a martwe ciało ma zostać spalone na stosie". Właściwie nie było dowodów potwierdzających winę Marii, ale to nie miało żadnego znaczenia.

         Na początku ery nowożytnej kobiety musiały bardzo często znosić oskarżenia o bycie czarownicą i to nawet z najmniejszymi przewinieniami czy podejrzeniami.  W latach 1485-1740 w Austrii panowała prawdziwa "mania czarownic", pisze Manfred Scheuch w "Atlasie historycznym Austrii" (Christian Brandstätter Verlag). Było to widoczne nie tylko na wsi, ale także w Wiedniu. Mówi się, że w tym czasie 5000 osób, głównie kobiet, padło ofiarą sędziów-czarownic. Nierzadko zdarzało się, że oskarżenia o "herezję" wykorzystywano do pozbycia się nieprzyjemnych współobywateli.




     W osławionych procesach czarownic w Feldbach wymordowano całe rodziny. Skazano również pięciu duchownych. W 1598 roku w Wiedniu miały zostać stracone dwie "czarownice". Cazett i Sigl to imiona kobiet, które nazywano mandragorami. Strach przed nimi był tak wielki, że wiedeńscy kaci odmówili egzekucji kobiet. Kolega z Kremsu musiał w końcu przejąć to zadanie, a kobiety zostały ścięte. Elisabeth Plainacher jest jedyną "czarownicą", która została spalona na stosie w Wiedniu.           W wieku 70 lat Elisabeth Plainacher "przyznała się" pod wpływem tortur, że zaczarowała swoją wnuczkę, brała udział w sabatach czarownic na Ötscher, wywoływała burze i zalecała się do samego diabła. Została spalona 27 września 1583 r. na Gänseweide, dzisiejszym Weißgerberlände w 3. dzielnicy.




  W Kościele podnosiły się coraz bardziej krytyczne głosy, że okrutna inkwizycja mocno przesadza.Podstawą polowań na czarownice była tzw. instrukcja - Młot czarownicy (Malleus maleficarum). Jest to uważane za najbardziej brzemienne  w skutki dzieło w historii wierzeń w czary. Została opublikowana w 1487 roku opracowana i zredagowana przez dominikańskich inkwizytorów Heinricha Institorisa i Jakoba Sprengera. Opisywali oni "złe uczynki czarownic i udzielali praktycznych wskazówek kościelnym i świeckim łowcom czarownic. Autorzy byli zdania, że "szczególne niebezpieczeństwo kobiet i ich podatność na czary i kult diabła leży w ich nienasyconym pożądaniu cielesnym i wrodzonym zainteresowaniu rozpustą seksualną".3 października 1750 roku odbyła się ostatnia egzekucja na Schrannenmarkt w Salzburgu. Po 300 latach inkwizycji jezuici pracowali nad położeniem kresu tej wątpliwej formie jurysdykcji kościelnej.




            Mówi się, że w Polsce nie palono czarownic, a już na pewno nie na taką skalę, jak działo się to w Europie Zachodniej. Większość z nas woli bowiem wierzyć w to, że byliśmy wyjątkowym społeczeństwem w Europie wczesnonowożytnej, choć co najmniej 3000 kobiet w Polsce trafiło na stos jako rzekome czarownice, wspólniczki diabła. Palenie czarownic osiągnęło w Polsce kulminacyjny punkt w pierwszym ćwierćwieczu XVIII stulecia. Był to w dziejach okres wielkiego upadku zarówno gospodarczego jak i kulturalnego Polski, okres ponurej „nocy saskiej”, wpływów duchowieństwa, które często przyczyniały się do rozpowszechniania groźnego zabobonu. Choć to we Wrocławiu w 1315 r. zapłonął pierwszy stos , to spalenie czarownicy w Chwaliszewie uznaje się za pierwszy polski proces o czary. W 1511 r. posądzono tutaj kobietę o zatrucie piwa.  Kiedy spalono ostatnią czarownicę w Polsce? Nie tak dawno temu, bo około 1811 roku. Czarów miała się dopuścić Barbara Zdunk, którą skazano na spalenie na stosie. Wcześniej przez 4 lata była więziona i torturowana w reszelskim zamku. Kobiety podejrzewane o magiczne sztuczki nie za bardzo miały jak się bronić. W całej Polsce mogło zginąć według niektórych źródeł 10 tys., a według innych ponad 40 tys. rzekomych czarownic. 

      Najwięcej skazanych odnotowano jednak w Niemczech. Polowania na czarownice to tragedia, która dotknęła całą Europę. Największe nasilenie procesów o czary nie przypadło jednak w średniowieczu, lecz w okresie renesansu.

Szacuje się, że wśród ofiar polowania na czarownice w Europie w XVI-XVIII w. ponad 80% to kobiety. Ostatnie szacunki podają, iż w tym okresie na mocy wyroków w procesach o czary życie straciło od     40000 do 60000 osób. Wbrew stereotypowi, ukształtowanemu przede wszystkim dzięki bajkom, czarownica najczęściej nie była starą kobietą, bezzębną, obszarpaną i ze zmierzwioną czupryną, mieszkającą gdzieś na uboczu osady, w walącej się ruderze. Najczęściej o czary oskarżane były kobiety w średnim wieku, bardzo często mające rodziny, męża i dzieci. Oczywiście zdarzały się też staruszki, jak i nastolatki, lecz nie dominowały. Procesy o czary w Polsce prowadzone były na podobnych zasadach, jak w innych europejskich państwach. W całej bowiem Europie powszechnie bowiem wierzono w istnienie czarownic i czarowników współpracujących z diabłem. Oczywiście różna była skala i chronologia polowania na czarownice. W Polsce procesy na masową skalę rozpoczęły się od lat siedemdziesiątych XVII w. i trwały   z dużym nasileniem w XVIII w. W Europie Zachodniej w drugiej połowie XVII stulecia procesy o czary dobiegały końca, choć spotykamy je również i w XVIII w.


   Procesy w sprawach o czary odbywały się zgodnie z ówczesnym prawem zapisanym w kodeksach karnych i wedle określonej procedury. Oskarżone osoby stawiano przed sądami świeckimi, a w każdym przypadku musiał znaleźć się oskarżyciel.We wszystkich krajach stosowano tortury, które również były legalne, usankcjonowane przez Kościół rzymskokatolicki już w późnym średniowieczu, aby wydobyć przyznanie się do winy. Poza Anglią, gdzie czarownice wieszano, wysyłano skazane kobiety i mężczyzn na stos. Czasami w drodze łaski, polecano katu udusić oskarżoną, lecz tak, aby tłum się nie zorientował. Wieszano też woreczki z prochem na szyi, aby skrócić męki.

   Współcześnie procesy o czary zdarzają się niekiedy w krajach islamu, m.in. W Arabii Saudyjskiej, gdzie przestępstwo to zagrożone jest karą śmierci.  W 2010, telewizyjny libański  prezenter, Ali Husajn Sibat, został skazany na śmierć za uprawianie rzekomych czarów na antenie telewizji. Prezenter wróżył dzwoniącym telewidzom. Arabia Saudyjska jest obecnie jedynym krajem na świecie, w którym sąd może skazać na śmierć za czary. 










 













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło mi będzie, jak zostawisz ślad ...